kalimah.top
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

marzec - bezsens كلمات أغنية

Loading...

[zwrotka 1]
w uszach rap, kurwa mać, w bani chore jazdy
gdy znów włóczę się po mieście jak jebany holden caulfield
co zjebałem na własne biorę barki
nie jak te tępe dzidy co przypisują swoje wady konstelacji
zdałem i chuj wie co dalej się nie dowiem z gwiazdy
jak chcesz gadać o studiach i planach lepiej mordę zamknij
i może porąbany lecz chuj mnie co pozostali
zwykle dbam by pozostali w konsternacji
robiłem trzy tracki pół roku gdy wszędzie rapy tu wokół
piszą numery na kwadracie jakby grali w sudoku
a mnie rani już w opór widok tych jebanych tłumoków
bo grałem rap już gdy ich starzy rozważali trup płodu
kiedyś byłem pewny rzeczy dziś wycofany już z boku
kiedyś chciał robić piękne rzeczy dziś wulgarny żul z bloków
trza dużo pary i pracy, by nie tracić tu błysku w oku
a nie walić browary tygodniami sam czy u ziomów, ale

[refren]
tak to jest jak się chciało robić rap o czymś
mieć dar boży wpływać na ludzi jak narkotyk
miało być pięknie, jest brak weny i brak floty
gadka o niczym kolejny night out i kac po tym
i tak to jest gdy się chciało robić rap o czymś
ambitnie grać to co ma wartość i dar cnoty
miało być ślicznie, dziś nie wiem co myśleć sam o tym
gdy pustka w głowie weź na browiec kilka daj złotych
[zwrotka 2]
jak tu ogarnąć życie przecież
nie mam mordy na insta i nie poświecę cipskiem w internecie
zostaje rap, ten topos już dobrze znam go
też kiedyś nie miałem teraz mam _ nerwy i problem z alko
ale i pancze tnące gardło umysłowe bagno
nie sk_ma nie puszczę płazem może mi naskoczyć żabson
szkoda, że bragga nie siada tak konkret dawno
u nich to przez w głowie szambo, u mnie ego leży w rowie z flaszką
piękna pani nie chce spojrzeć na mnie dziś a
jest tak opór śliczna, gubiłem przy niej słowa jak po pół litra
nosiłem koszule dla niej, dziś w piździe to mam
włożę baggy szersze niż jej perspektywy na romans
mój idol siedzi gdzieś w areszcie za porwanie dzieci z domu
gdy na melo jakiś tępy gruby szlauf leci z kolumn
nie wiem gdzie w tym sens i mnie czasem boli w chuj
że tylu rzeczy jestem pewny, że sokrates to przy mnie omnibus
jak to jest, że choćbyś dał wszystko to nie dogodzisz
ziomal z porażeniem dwadzieścia dwie wiosny ledwo chodzi
dość, że za dzieciaka przy ludziach jak trąd to
sam nowym mieście, bo stary rejon w gruzach od bomb
i jedno wyjście ma większą wagę niż, kurwa, sto ton
często myślę o tym, gdy znowu zamulam, bo coś
i teksty w notatniku zlewają się w “chujnia” non stop
a świat naucza co noc, że każda wczuta to błąd, bo wiesz, że
[refren]
tak to jest jak się chciało robić rap o czymś
mieć dar boży wpływać na ludzi jak narkotyk
miało być pięknie, jest brak weny i brak floty
gadka o niczym kolejny night out i kac po tym
i tak to jest gdy się chciało robić rap o czymś
ambitnie grać to co ma wartość i dar cnoty
miało być ślicznie, dziś nie wiem co myśleć sam o tym
gdy pustka w głowie weź na browiec kilka daj złotych

كلمات أغنية عشوائية

كلمات الأغنية الشائعة حالياً

Loading...