kiślasty - płacz monet lyrics
masz obawy? ja chcę płakać monetami
złote serce skradli wcześniej i sprzedali je na gramy
łzy bada mi numizmatyk, coś skapło i nic po za tym
bo ryzykowałem straty‚ ryzykowałem dla tych
królów martwych‚ papierów chuja wartych
dla zwykłej marki‚ chęci bycia ponad każdym
chęci zmycia mej porażki, sukcesem się chciałem karmić
i wiedziałem że bieda to nawyk
nasze trudne sprawy to kryzysy prosto w wagi
złote to są strzały, ja nie syzyf pcham dwa głazy
sp-czony pogląd na hajsy‚ a ty byś zabił
wywożone gwiazdy, więc już otwieram bagażnik
świata nie naprawisz, bo go ludzki wirus zżera
siebie tylko zbawić‚ dziś ta religia na sprzedaż
umysłowa bieda , ale dzisiaj wszystko kupisz
buty, szczury, suki, długi, ludzi tak jak kurwy
losy i prochy do urny, dla równowagi
toksyczny jak dragi, mnie nie kupisz nigdy – za nic
głosy i szlochy znad urwisk ludzi bez twarzy
kiedy umysł nagi odzieje się w twe koszmary
a ten strach, ty go znasz, gdy myślisz co później
ile świat będzie wart, wtedy kiedy umrzesz
czemu czas zmieniasz w hajs? żyjemy tak sm-tnie
czemu sam robię tak? chyba wpadłem w próżnie
i to wszystko wydaję się próżne
czy to nie jest zamach?
wydaję, bo zapomniałem tu o jutrze
a nie miałem w planach
nie masz siana? no to może skup się
dadzą ci coś w zamian
wczuwamy się w ten syf, ale nie słusznie
nie masz nic do odebrania
ty dla monet zrobisz wszystko, to nie moët
to jest moment – walisz czystą i linie na stole
to jest ch-r-, więzi brzytwą, bo ranią nas co dzień
prosto w skronie, oni znikną jak zobaczą forsę
kocham taniec z wrogiem, bo mam inny motyw
wypowiem im wojnę, choćbym nie miał floty
moje zdanie skromne, ciągle jebać cioty
a jak zgarnę drobne i tak będę złoty
to moja największa próba, nie wiara, nie cuda
bliscy mówią pewna zguba – nie staram się słuchać
tlen rozpuszczam tutaj, no bo tonę w brudach
gubię się nas skrótach, przy rozłamach jutra
ziomy z podwórka, ledwo wiążą koniec z końcem
a jak już się uda, mają w koło marne słońce
razem z nimi błądzę, nie z każdym nam po drodze
musieli gdzieś odejść, poprzez pasmo niepowodzeń
albo chciwość, okradając swoich witą
knując cicho, dla pozorów w oczy miło
typ co żmiją , nie chciał dzielić się z ekipą
wiesz jak było? chciał podzielić ich jak kilo!
to jest monet płacz, ciężki jak grzech z myślą
no bo tylko hajs, ludzie dzisiaj widzą
liczy się co masz, z tobą się nie liczą
strzelamy jak crack, by wypalić syndrom
كلمات أغنية عشوائية
- martel solo - grosse torche (remix) lyrics
- bruce mcculloch - drunk baby project lyrics
- mortem - cut throat lyrics
- briston maroney - virginia lyrics
- cj park - floss lyrics
- sweeping death - death & legacy lyrics
- nathan baya - into you lyrics
- rina (al) - ska konkurenc lyrics
- joey trap - inthepaint! lyrics
- papi - run it up lyrics