augustyn kennedy - nawet jak neuronom wyłączy się światło ii كلمات أغنية
[intro]
nienawidzę, kiedy pada do mnie to pytanie, bo niewiele mi gadanie na tematy takie daje
dolewanie do oliwy tego ognia — ona dolewała do naczynia tego co dnia
[zwrotka 1]
ona powiedziała: „nienawidzę piromana”, miałem na to wyjebane, nie podoba się — nara
nie wiadomo, czemu takie znaki zapytania malowane na budynku zabetonowanym jak ja
nie ma drugiego takiego, jak ja, nigdy nie będzie, no chyba że w snach
jebany pieniądz tak ego mi pcha, liczby te wszędzie są dzisiaj, że brak
tam dobra w ludziach
szukają szczęścia w martwych królach
robią to samo, co judasz, kiedy sprzedał króla
króla królów, który umarł, żeby martwi w trumnach
mogli sobiе tu wstać, kupić coca_colę
ja niestety dziś sam mieszam z alkoholеm
ciągle myślę o niej, nie wiem, co to szczęście
może ty mi powiesz, gdzie go szukać jeszcze
jezu, gdzie ty jesteś? taki słodki, drogi
jezu, ja już nie chcę więcej takiej drogi
bardzo bolą nogi, za wiele przeszedłem
przejechali oni po mnie jak po ścieżce
która za zakrętem prowadziła prosto
może z tobą skręcę wreszcie w stronę dobrą
pokaż tylko rondo, tu, gdzie mam nawrócić
nie chcę na okrągło tak wjeżdżać na ludzi
wszędzie stoją kurwy w nocy pod latarnią
chociaż ona z dupy daje sztuczne światło
oni przy nim blakną, tak jak tatuaże
oślepia ich kłamstwo wryte im pod czaszkę
jadą na pamięć, czują to podskórnie
stale tracą zasięg w każdej swej komórce
zagubieni w tłumie — seks, narkotyki
łączą się bluetoothem, wymieniają pliki
podłączają czipy, chuja z nich urodzą
bo te wasze typy zawsze szybko kończą
[bridge]
ach
[zwrotka 2]
ocena, samotność, wyrzuty sumienia
nie pytania, po co, znowu ten sam schemat
ciebie tu już nie ma, tak jak wszystkich tamtych
została depresja wierna mi przez laty
prawie dwie dekady zawsze była ze mną
nie zdradziła jak ty, nie wiesz, co to wierność
proszę, weź nie pierdol, że byłaś pijana
to mnie wszystko jedno, w jakich byłaś stanach
twoja koleżanka wcale nie jest lepsza
bo też całowała, mając w domu męża
ja was nie przekreślam, sam nie jestem święty
ale ja do węża nie poszedłem wtedy
chociaż do mnie stękał, pokazywał cycki
chciał się ze mną jebać, kusił na pustyni
jak ci skurwysyni, którym ty uległaś
więcej mnie nie skrzywdzisz i nie złamiesz serca, hah
przestań żebrać u nich o atencję
tak nie zaznasz szczęścia w tym zepsutym świecie
na kolana klękaj, zmawiaj ten różaniec
będę we wspomnieniach głosem twoich pragnień
niespełnionych marzeń, za które mnie winisz
jak ja miałem, skarbie, wrócić po tym wszystkim?
tatuujesz blizny, ale tej się nie da
no bo jej nie widzisz, dałem ją od serca
chciałem ci przysięgać przed ołtarzem miłość
nosić cię na rękach — czemu to nie wyszło?
czy to miało przyszłość? mogę sobie gdybać
wiem, że mogłem zginąć, diabeł do mnie szeptał
musiałem wyjechać, rzucić robotę
żyłem tam jak nędzarz, zmarnowałem zdrowie
mam zniszczoną głowę, rozjebane życie
mam zniszczoną głowę, rozjebane życie
mam zniszczoną głowę, rozjebane życie
mam zniszczoną głowę, rozjebane życie
[zwrotka 3]
„mam zniszczoną głowę, rozjebane życie
pewnie na sam koniec nagrasz o mnie płytę
jak o tamtej byłej, he_he_he_he, zgadłam
żałośnie to przykre, ty jako ofiara
w tej roli się stawiasz, od kiedy pamiętam
pewnie twoja mama dumna ze syneczka
wielki pan aptekarz, wielki pan artysta
to twoja recepta, płytę o nas pisać
ścinam snop narcyza, bo mnie on przerasta
zatruta roślina zwiędła z braku światła
ja ci go nie dałam, byłam twoim słońcem
mogłeś się opalać jak ja kiedyś ziołem
a za rubikonem byłam z tobą, uwierz
to popierdolone, że mój pocałunek
zmienił mnie w ropuchę w twoich pięknych oczach
cała się gotuję, nie trawisz mnie, konrad?
byłam tylko twoja, na talerzu mięsem
pozjadałeś, zostaw chociaż coś na deser
w tej nieszawie zdechniesz samotnie na starość
ciekawe, kto będzie chować twoje ciało
w tej nieszawie zdechniesz, ty losu ofiaro
pogrzeb się odbędzie z urzędu, formalność
w tej nieszawie zdechniesz samotnie na starość
ciekawe, kto będzie chować twoje ciało
nawet jeśli zdechnę samotnie, to z wiarą
że jezus jest we mnie i że da mi światło
nawet jeśli zdechnę, zawsze będę gwiazdą
stworzyłem legendę swoją jak picasso, ach (ach)
nawet jak neuronom wyłączy się światło, ach (ach)
nawet jak neuronom wyłączy się światło
[outro]
neurony ze sobą są scalone synapsą
i tabletką
blokuje nowy tor
że między nimi impulsy nie przechodzą
biorę to, znowu to, znowu coś
znowu czymś naćpam się
nie wiem już po co żyć
żyję i nie widzę sensu w tym
كلمات أغنية عشوائية
- pendhoza - demi kowe كلمات أغنية
- ck - c&k v كلمات أغنية
- arthur russell - love comes back كلمات أغنية
- ronin - aurora كلمات أغنية
- raelynn - rowdy كلمات أغنية
- cold hart - roses on the dresser كلمات أغنية
- nessly - can't answer كلمات أغنية
- 花姐 - 狂浪 كلمات أغنية
- zogut - abadi كلمات أغنية
- rubato - hiç كلمات أغنية