kalimah.top
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

antylogika - maciek كلمات الأغنية

Loading...

stoimy przed klatka z lwami ja z k-mplami
myślimy co tu zrobić z głupimi zwierzętami
wymiana krótkich spojrzeń bo zgrana nasza paczka
do klatki ze lwami wepchnęliśmy maćka
maciek walczył krótko, więc śmiechu było mało
zakaz karmienia zwierząt to na nic tu się zdało
zakazy są po to by je łamać po naszemu
to daje satysfakcje ku czyjemuś zdziwieniu
maciek czytał książki dlatego był marudny
gadamy za plecami choć proceder to paskudny
gdzie kończy się lojalność tam interes zaczyna
stwierdzaliśmy to zawsze, jak nie pił z nami wina
najsłabszy zawsze pada i nie ja to wymyśliłem
nie ja wydaje wyrok bo nie ja oceniłem
jak załatwiamy sprawy to sprawy załatwiamy
a jak sobie gadamy to sobie gadamy

refren:
a ja tam wole ćpać a maciek czytać książki
a ja śpię cały nagi a on w piżamie w prążki
ja wale prosto z mostu on rzadko się odzywa
ja szklanka i spirytus on tylko małe piwa
ja jestem tak jak demon mam władzę absolutną
a on jest ostatni ma twarz wiecznie sm-tną
stoimy przed sobą ja z podniesiona głową
on patrzy się w podłogę z nieukrywana trwoga

dodam ze dozorca miał wszystko to na oku
nie chcąc nic mu tłumaczyć przyśpieszyliśmy kroku
nie znamy co to strach ale wiemy co rozsadek
to daje w ryzach trzymać stabilność i porządek
wracamy tuz nad ranem przesiąknięci anarchią
by noce odespać co ich osłony karmią
pierwszy się zbudziłem usiadłem przy butelce
a obok leżał brat nasz miał nóż wbity w serce
nie mamy wątpliwości tu każdy mógł być katem
nie chcemy wiedzieć kto, powód był milczymy zatem
następny po maćku był najsłabszy w naszym gronie
to pewne jest nikomu nie żal krwi na betonie
ze światem pokłóceni a to zobowiązuje
pewność ze jutro będzie dzień sporo kosztuje
idziemy równo razem mamy radosne miny
jest czas ze się śmiejemy i czas gdy milczymy

refren:
a ja tam wole ćpać a maciek czytać książki
a ja śpię cały nagi a on w piżamie w prążki
ja wale prosto z mostu on rzadko się odzywa
ja szklanka i spirytus on tylko małe piwa
ja jestem tak jak demon mam władzę absolutną
a on jest ostatni ma twarz wiecznie sm-tną
stoimy przed sobą ja z podniesiona głową
on patrzy się w podłogę z nieukrywana trwoga

przypadkiem zginął w zimę nad stawem za ogrodem
nie podaliśmy reki utopił się pod lodem
wydawało się łatwo nie musieć patrzeć w oczy
w milczeniu odchodzimy by swoje dalej toczyć
zostało nas dwóch tak się w końcu utarło
jak nóż który w końcu otrze się o czyjeś gardło
maciek nie miał szans oto pewność namacalna
zostało nas dwóch jedna śmierć spektakularna
idziemy dalej kłamiąc nawzajem sobie wzrokiem
każdy w pogotowiu trzyma nóż swój pod bokiem
odwrócić się plecami to pewny finał wiemy
mijają godziny, całe dni my nic nie jemy
mamy przed oczami dzień w którym lwy były tak głodne
ja oddam swój hołd, jutro będę jego hołdem
nie zawsze jest się tym, kim być nam się zachce
bo raz jest się lwem a raz żarciem w klatce

refren:
a ja tam wole ćpać a maciek czytać książki
a ja śpię cały nagi a on w piżamie w prążki
ja wale prosto z mostu on rzadko się odzywa
ja szklanka i spirytus on tylko małe piwa
ja jestem tak jak demon mam władzę absolutną
a on jest ostatni ma twarz wiecznie sm-tną
stoimy przed sobą ja z podniesiona głową
on patrzy się w podłogę z nieukrywana trwoga

كلمات أغنية عشوائية

كلمات الأغاني الشهيرة

Loading...